Najkrótszy krytyczny pogląd ws. projektowanych i poddanych konsultacjom społecznym „Założeń…” można by zamknąć w następującym stwierdzeniu: projekt ustawy miał dotyczyć tzw. pionowego podziału działki budowlanej (tj. ustanowienia odrębnej własności lub użytkowania wieczystego nieruchomości gruntowej), a nie proponowanego ustanowienia „odrębnej własności obiektów budowlanych”. Co najmniej od połowy lat 90. ub. wieku, wobec „przyspieszenia inwestycyjnego” widocznego zwłaszcza w dużych miastach, dyskutowano o konieczności wprowadzenia do obrotu prawnego (i ekonomicznego) takiego pewnego (i możliwie trwałego) tytułu do nieruchomości gruntowych, który umożliwiałby realizację zabudowy finansowanej m. in. na podstawie kredytów hipotekowanych na prawie do nieruchomości, „nad” lub „pod” nieruchomościami niezbywalnymi (w szczególności infrastrukturą drogową i kolejową). Planowane już wówczas zespoły zabudowy śródmiejskiej (także w fazie planów zagospodarowania przestrzennego) ustalały „przestrzenne” zasady „nawarstwiania się” struktur budowlanych i inżynierskich (w szczególności w nawiązaniu do terenów i obiektów infrastruktury kolejowej), okazywało się jednak, że ich realizacja napotyka na bariery finansowania, wynikające z faktu, że przestrzenie te mogły być udostępniane inwestorom – co najwyżej - na podstawie 30. letnich dzierżaw. Taki tytuł do nieruchomości nie pozwalał na zabezpieczenie finansowania zwłaszcza dla inwestycji dużych, trwałych, o długim okresie amortyzacji, w szczególności takich, których fragmenty (elementy takie jak lokale użytkowe lub mieszkania) można byłoby wydzielać i sprzedawać wraz z proporcjonalnym udziałem w nieruchomości gruntowej, z którą byłyby związane. Wówczas stało się oczywiste, że taka specyficzna „wirtualna” nieruchomość powinna mieć właściwie wszystkie prawne cechy tradycyjnie rozumianej nieruchomości gruntowej, w szczególności powinna być „zbywalna” z możliwością ustanawiania dla niej księgi wieczystej z wszystkimi jej atrybutami. Tego typu rozwiązania były zresztą od dawna znane „na Zachodzie” i (pomimo swoich krajowych specyfik) zwykle określane uogólnionym terminem „air rights” (tj. „praw do powietrza”). W Polsce poszukiwali takich rozwiązań zagraniczni inwestorzy nieruchomościowi, gotowi uczestniczyć w realizowaniu złożonych przedsięwzięć urbanistycznych, jednakże nie znajdowali w polskich przepisach odpowiedników narzędzi prawnych stosowanych dość powszechnie na zachodnich rynkach nieruchomości.