Zawsze mnie dziwią i śmieszą „odkrywcze” stwierdzenia, nierzadko podparte naukowym wywodem, że białe jest białe. Ostatnio w renomowanym kwartalniku wyczytałem, że w PRL-u, państwie, było nie było, autorytarnym, prawo planowania przestrzennego było…. autorytarne. A jakie miało być? Demokratyczne?
Ale czym był ów autorytaryzm? Otóż według inkryminowanego autora polegał on na nadrzędności interesu społecznego nad interesem jednostkowym, a „środkami normatywnymi” jego realizacji była „zasada planowej zabudowy oraz powiązanie planów zagospodarowania z planami społeczno-gospodarczymi”. Trzeba powiedzieć, że to dość ryzykowne tezy, bo wynikałoby z nich, że podejmowane od lat próby zreformowania planowania przestrzennego w naszym kraju, łącznie z będącymi obecnie w obiegu projektami ustaw, zmierzają prostą drogą do przywrócenia autorytaryzmu. No cóż, takie pułapki rozumowania są rezultatem powszechnej w środowisku prawników (i nie tylko prawników) pokusy interpretowania wszelkich przejawów rzeczywistości na gruncie i w optyce prawodawstwa.
(więcej…)